czwartek, 8 maja 2014

Rozdział 1

Rozmawialiśmy z policjantami,gdy nagle usłyszałam krzyki.To były dziewczyny,które zobaczyły jak nurkowie wyciągają na brzeg ciało Sarah.Była ona zgrabną ,dziewczyną,o bardzo delikatnych rysach twarzy,czekoladowych oczach i złocistych, blond włosach.Zawsze była blada i to dawało jej uroku,była po prostu piękna.Teraz Gdy patrzałam na jej sino fioletowe usta.Dotarło do mnie co się stało,że powinniśmy ją zatrzymać.Choć nikt tego nie zrobił.
Zastanawiałam się co stało się z Dalem przecież.rzucił się za nią.Policja mówi,że nie mogą znaleźć jego ciała.
Policjanci spisali nasze zeznania i pozwolił nam wrócić do domów.James odwiózł mnie i Belle do domu.Sprawdzając czy na pewno bezpiecznie tam dotrzemy.
James był wysokim,niebieskookim,blondynem.
-Jutro przyjedzie po  nas tak o 11 i uważaj na siebie,dobrze?-poprosiłam go z lekkim,wymuszonym uśmiechem.
Spojrzał się na mnie pukając palcami w kierownice,a jego oczy mówiły "Dobrze,nie martw się o mnie,poradzę sobie."


Wstałyśmy wcześnie rano.Bella została u mnie na noc po tej tragedii, nie może my się pozbierać.Dziś pogrzeb Sarah,zdziwiłam się jak szybko go zorganizowali,a może pogrzeby odbywają się tak szybko,no nie wiem nie bywam z reguły na takich typu "imprezach".Nadal nie wiadomo co z ciałem Dale'a. Mam nadzieję ,że je znajdą.Teraz trzeba się iść ogarnąć,bo James przyjedzie po nas za 3 godziny,by razem pojechać na pogrzeb,a w tym czasie Bella przygotowuje lekkie śniadanie.
Przyjechał James i pojechaliśmy na miejsce. Kupiliśmy jej piękny wieniec. Gdy trumną zaczęła powoli schodzić pod ziemię popłakałam się. Bella z resztą tez. Po całym zajściu pojechaliśmy do baru na jakieś piwo. To znaczy ja i Bella tylko piłyśmy bo James prowadzi. Postanowiłam im powiedzieć o swoich planach. -Wyjeżdżam do Londynu.-oznajmiłam ze smutkiem na twarzy. -Ale jak to?Nie możesz,zostawisz nas? Po co w ogóle do Londynu? -Nie mogę tu zostać,śmierci Sarah jest dla mnie straszna,znałam ją od zawsze,a teraz jej nie ma,wszystko tu mi o niej przypomina.-skończyłam mówić,a potok łez wylał się z moich oczu. -Możesz jechać pod paroma warunkami.-powiedziała mi ze złowieszczym uśmiechem Bella. -Jakim niby.-uśmiechnęłam się lekko ,prawie nie zauważalnie. -Po pierwsze masz dzwonić co dziennie,p drugie będę Cię raz w tygodniu odwiedzać,po trzecie masz tu również przyjeżdżać,jak najczęściej.Ale w ogóle co Ty będziesz tam robić?Masz tam chociaż kogoś? -Dobrze zgadzam się na Twoje warunki.-przytuliła Belle i puściła oczko do Jamesa.-A w Londynie mam ciotkę Marie,myślę,że mnie przyjmie do póki sobie czegoś własnego nie znajdę. Dopiłyśmy piwo i James odwiózł nas do domów.Tera zostało mi najtrudniejsze.Oświadczyć rodzicom,że ich mała córeczka się wyprowadza.Mama to pewnie jakoś przyjmie,ale bardziej boje się o tatę jestem jego przecież małą córeczką,która nadal bawi się lalkami. Nadszedł wieczór,mama przygotowała kolacje,ja i mój młodszy brat Zack zeszliśmy do jadalni by coś zjeść.Cały czas obserwowałam rodziców,myślę,że coś podejrzewali.Dobra raz kozi śmierci,muszę im to powiedzieć teraz,bo już jutro wyjeżdżam. -Słuchajcie muszę wam coś powiedzieć.-wszyscy w tym momencie skierowali wzrok na mnie i przestali na chwilę jeść. -Coś się stało?- zapytała mama.Była ona dość niską,ale zgrabną
brunetką,o pięknych zielonych oczach,niestety nie miałam szczęścia i to Zack odziedziczył po niej oczy jak i kolor włosów.Ja byłam wykapana córeczką tatusia o dużych niebieskich oczach,zgrabną blondynką o figurze modelki.Ale no cóż tak bywa.
-Tak,chciałam wam powiedzieć,że jutro wyjeżdżam do Londynu,do ciotki Marie jestem spakowana i jutro wyjeżdżam.Wszystko z nią uzgodniła i stwierdziła,że będzie jej bardzo miło,zostanę u niej do póki nie znajdę czegoś dla siebie.-powiedziałam rodzince,a ich jak by zatkało.
-Skąd pomysł na taki wyjazd,nie zgadzam się,nigdzie nie pojedzie moja mała córeczka.-spojrzał na mnie Derek,bo tak miał na imię mój kochany tatuś.
-Jestem już dorosła tato, postanowiłam,że pójdę tam do pracy może na zmywak,zobaczę gdzie mnie przyjmą,ale chce bardzo iść na studia.Jutro o siódmej z minutami mam pociąg do Londynu i chciał bym byście mnie wsparli w tej decyzji.
-Kochanie zawsze będziemy Cię z tatą wspierali w Twoich decyzjach,nawet jak nie będzie nam się to podobać,ale bardzo nas tym zaskoczyłaś,wiesz? -uśmiechnęła się do mnie mama,a ja poczułam się lepiej.

Jest już późno,chyba wszystko spakowałam,tata powiedział,że mnie zawiezie na pociąg,stacja jest niedaleko ale on musi postawić na swoje.no cóż jestem tak samo uparta jak on,a teraz idę spać,o 6 muszę wstać,by zdążyć.Pociąg pewnie na mnie nie poczeka.Choć mógł by.Ustawić tylko jeszcze budzik i można iść spać.

Coś wyrwało mnie ze snu....

poniedziałek, 5 maja 2014

Prolog.


 Zbliżał się koniec wakacji. W takim tam mieście Otford pod Londynem może z 30 km, zbliżał się  wielki festyn "Pożegnanie z wakacjami". Pewna grupa przyjaciół wybrała się tam na koncert ich  ulubionego zespołu. Dwie przyjaciółki Lorelei i Bella chciały pójść jeszcze na ognisko po koncercie.  Wszyscy się zgodzili, ale James miał przeczucie by tam nie iść.
Ognisko odbywało się w środku jakiegoś lasu, niedaleko ruin i jeziora... Gdy wszyscy się pojawili na miejscu, Dale, Sam, Drake załatwili piwo i muzykę, a Sarah, Jenny, Alison miały zająć się tylko dobrą zabawą. Po wypiciu przez każdego trochę piwa, Sarah stwierdziła, że idzie się wykąpać w pobliskim jeziorze. Wszyscy ją prosili by tego nie robiła, lecz ona jak zawsze nie słuchała. Przyjaciele usiedli na plaży i patrzyli jak Sarah wbiega do wody i się cieszy. Lorelei, Bella i James poszli na pomost, by porozmawiać o tym gdzie idą dalej studia czy praca? Nagle Dale stwierdził, że nie słychać, ani nie widać już Sarah. Szybko zdjął z siebie ubranie i wbiegł do jeziora. Nikt nie wiedział o co chodzi. Ktoś nagle wyjął telefon i zadzwonił...